Friday, February 01, 2008

Nadal warto spodziewać się zysków, także z nieruchomości kupowanych pod wynajem. Nawet w najbogatszych społeczeństwach nie każdego stać na kupno własnego mieszkania. Zainteresowanych wynajmem nigdy nie zabraknie.

Nie ma powodów, by sądzić, że jest już za późno na kupno mieszkania w celach inwestycyjnych. Dlaczego, pomimo wciąż rosnących cen, należy spodziewać się zysku z inwestycji w nieruchomości? Jest co najmniej kilka argumentów przemawiających za kupieniem mieszkania jako inwestycji. Pierwszy z nich - najbardziej makroekonomiczny - dotyczy fazy cyklu, w jakiej znajduje się nasz rynek nieruchomości. Od trzech lat ceny nieruchomości w Polsce, a szczególnie tych w największych miastach, dynamicznie rosną. Trzyletni okres wzrostów to dopiero początek, bowiem cykle koniunkturalne na rynkach nieruchomości trwają średnio ok. 20-25 lat. Są one zdecydowanie dłuższe, niż na jakimkolwiek innym rynku. Co za tym idzie - również wahania cen są znacznie mniej gwałtowne.

Budownictwo kwitnie
O kondycji rynku nieruchomości decydują również bardzo dobre warunki w sektorze budowlanym. Ogólny klimat koniunktury gospodarczej w budownictwie, wyznaczany przez GUS, utrzymuje wartość dodatnią od początku 2005 r. i wykazuje tendencję rosnącą (wskaźnikiem jest saldo liczby ocen pozytywnych i negatywnych dotyczących sytuacji w badanych przedsiębiorstwach). Można zatem sądzić, że korzystna tendencja utrzyma się w kolejnych latach. Za najistotniejsze bariery, które mogą zakłócić wspomnianą tendencję przedsiębiorcy uznają: niedobór wykwalifikowanych pracowników (szacowany przez duże przedsiębiorstwa nawet na 50 proc.), a w konsekwencji również spore koszty zatrudnienia oraz duże wzrosty cen materiałów budowlanych.

Nie można zapominać o wzrastających oszczędnościach Polaków (szacowanych w oparciu o dane GUS, MF i NBP w pierwszym półroczu 2006 r. na kwotę 368,9 mld zł). Blisko 60 proc. stanowią depozyty bankowe. Dodatkowo ocenia się, że ok. 36,5 proc. Polaków nie zaciągnęło jeszcze żadnych kredytów, a tylko 4,1 proc. gospodarstw domowych ma zadłużenie wyższe niż 50 tys. zł (wg badań IRG SGH). Oznacza to potencjalny wzrost liczby zarówno nowych kredytobiorców, jak i duży zastrzyk gotówki dla rynku nieruchomości na kolejne lata.

Najemców nie zabraknie
Nie należy się także obawiać braku najemców mieszkań kupionych jako inwestycje. Ponieważ kredyty mieszkaniowe są coraz tańsze, wydaje się, że w niedługim czasie już niewielu będzie się opłacało wynajmować mieszkania, jeśli tak powszechne i nietrudne jest finansowanie zakupu własnego lokum.

Po burzliwej walce o klientów banki prawdopodobnie jednak zaczną coraz ostrożniej udzielać kredytów hipotecznych. Zapewne wzrosną wymagania co do zdolności kredytowej oraz zabezpieczeń ze strony udzielających kredytów. Już teraz coraz mniej osób stać na atrakcyjne kredyty walutowe. Niekiedy trzeba się już zadłużać w walucie krajowej, podatnej na wpływy politycznie i gospodarcze.

W społeczeństwie zawsze będą grupy, które ze względu na - choćby czasowy - brak zdolności kredytowej, będą zmuszone wynajmować mieszkania. Do tego typu osób w dużych miastach należy bardzo liczna grupa studentów przyjeżdżających z mniejszych ośrodków. Także ludzie, którzy dopiero rozpoczynają karierę w obcym mieście i nie zawsze w początkowym okresie mogą wykazać się stałymi dochodami, będącymi podstawą oceny zdolności kredytowej.

Powoli, ale jednak zdrożeje
Od roku 2005 w naszym kraju była wyraźna stagnacja, a nawet spadek cen wynajmu. Jednocześnie bardzo dynamicznie wzrastały ceny kupna mieszkań. To dowód na spekulacyjny charakter popytu. Kupujący nie brali pod uwagę możliwych przychodów z najmu i jego opłacalności. Istotny dla nich był jedynie szybki wzrost cen. Już teraz roczne przychody z najmu mieszkań w Warszawie balansują na dolnej granicy wskaźnika, według którego ocenia się opłacalność inwestycji w nieruchomość.

Rynek powoli się stabilizuje i koszty wynajmu też zaczynają rosnąć. W I kwartale 2007 r. stawki wynajmu w kilku największych ośrodkach akademickich wzrosły od 6 do nawet 16 proc. Największe wzrosty odnotowano wśród mieszkań 2- i 3-pokojowych. Biorąc pod uwagę ciągle rosnące ceny mieszkań, tendencja równoczesnego wzrostu kosztów wynajmu jest zjawiskiem naturalnym, prawidłowym i z pewnością będzie się ona rozwijać. Jest bardzo prawdopodobne, że rosnące ceny mieszkań wyeliminują pewną grupę osób spośród kupujących. Będą one zmuszone do wynajmu. W ten sposób nastąpi zwiększenie popytu.

Na rynku wynajmu zapewne nie będziemy jednak mieli do czynienia z luką podażową, podobną do występującej na rynku kupna/sprzedaży nieruchomości. Oznacza to, że nie należy się spodziewać galopującego wzrostu cen najmu, ale raczej przewidywać stabilne, kilkuprocentowe wzrosty w ciągu kolejnych kwartałów.

Zależność pomiędzy ceną mieszkania a strumieniem pieniądza, który może potencjalnie przypłynąć z opłat za wynajem, jest jednym ze sposobów oceny opłacalności inwestycji. Przyjmuje się, że roczne przychody z wynajmu powinny kształtować się na poziomie 5-8 proc. wartości nieruchomości. Jeśli założymy, że będzie to 8 proc., to zainwestowane przez nas w nieruchomość pieniądze (w kwocie nominalnej, bez uwzględnienia zmiany wartości pieniądza w czasie) odzyskamy po 12,5 roku. Jeśli będzie to 5 proc. rocznie, to zwrot naszej inwestycji nastąpi w ciągu 20 lat.?

ŚREDNIE CENY (PLN) WYNAJMU MIESZKAŃ W I KWARTALE 2007 r. W NAJWIĘKSZYCH MIASTACH POLSKI
MIASTO 1-POK. 2-POK. 3-POK 4-POK.
WARSZAWA 1 135 1 682 2 300 3 337
WROCŁAW 1 029 1 479 1 890 2 263
KRAKÓW 1 007 1 471 1 718 2 184
GDAŃSK 906 1 232 2 042 2 300
POZNAŃ 835 1 243 1 505 1 900
KATOWICE 838 1 174 1 333 1 622
Źródło: Szybko.pl
CENY MIESZKAŃ NA RYNKU PIERWOTNYM
ŚREDNIA CENA (PLN) ZMIANA CENY
MIASTO ZA METR KW. W STOSUNKU W KWIETNIU 2007 r. DO MARCA 2007 r.
KRAKÓW 7 413 1,10%
ŁÓDŹ 5 214 4,20%
POZNAŃ 6 193 11,30%
TRÓJMIASTO 7 362 5,90%
WARSZAWA 8 031 1,30%

WROCŁAW 7 774 3,50%

Źródło: redNet.pl

Paweł Urban
HOME BROKER, doradztwo na rynku nieruchomości


źródło-biznes.interia.pl

Producenci cementu spełniają groźby i podnoszą ceny o 15-20 proc. Ale analitycy uspokajają - rosnący koszt zakupu tego materiału nie odbije się na cenach nowych mieszkań, a deweloperzy niepotrzebnie straszą klientów.

Cementownia Górażdże podniosła właśnie ceny o 20 proc. Za tonę cementu odbiorcy hurtowi muszą dziś w niej zapłacić 250 zł. Spółka tłumaczy, że podwyżkę wymusiły rosnące koszty energii (o 10 proc.) i węgla kamiennego (20 proc.), a także transportu. Prąd i ogrzewanie to dziś w Górażdżach 40 proc. kosztów produkcji.

Podobne decyzje podejmują inni polscy producenci. Kilkunastu procent sięgną podwyżki, które zafunduje odbiorcom koncern Lafarge.

Będzie więc drożej, ale nie aż tak, jak jeszcze dwa miesiące temu zapowiadali przedstawiciele branży. Straszyli, że cement podrożeje nawet o 40-50 proc. ze względu na zbyt małe limity emisji dwutlenku węgla, przyznane Polsce na lata 2008-2012. Komisja Europejska dała nam prawo do wypuszczania w atmosferę 208 mln ton CO2, potrzebujemy zaś 284 mln ton, czyli o 27 proc. więcej.

Gdyby cementownie, jak chciał rząd Jarosława Kaczyńskiego, dostały pozwolenie na emisję tylko 8 mln dodatkowych ton CO2, mogłyby w tym roku wyprodukować jedynie 12,9 mln ton cementu. Tymczasem w tym roku popyt sięgnie 18 mln ton, zaś w roku 2012 - jak podaje Andrzej Balcerek, prezes Stowarzyszenia Producentów Cementu - już 23 mln ton. Branża mogłaby kupić dodatkowe pozwolenia na emisję CO2 na giełdzie, ale wtedy musiałaby podnieść ceny nawet o 40 proc.

Rząd Donalda Tuska zmniejszył jednak limity energetykom, dodał zaś o połowę więcej (do 12,5 mln ton CO2) cementowniom. Na ten rok im wystarczy.

Dlatego Małgorzata Dąbrowska, rzecznik prasowy Górażdży, uważa, że nie ma obecnie powodów uzasadniających kolejne podwyżki w detalu. W 2007 r. największe polskie zakłady branży podniosły cenę o zaledwie 5-10 proc. Pod koniec roku w detalu sięgała ona 400 zł za tonę. Niestety, w składach budowlanych tego nie widać. Na przykład w Katowicach, w sklepie E-Mur, tonę cementu można kupić za 488 zł. Jak tłumaczą handlowcy, ostatnim wzrostom winni są producenci oraz spory popyt - dzięki ciepłej zimie budowy idą w Polsce pełną parą. Do tej wyliczanki dodać jednak należy działania lobbystów, którzy podsycają niepokój, a co za tym idzie - nakręcają koniunkturę.

Deweloperzy oraz niektórzy analitycy rynku sugerują w ostatnich dniach, jakoby podwyżki cen cementu nieuchronnie prowadziły do kolejnego wymiernego wzrostu cen nowych mieszkań. Na szczęście, te zapowiedzi nie mają pokrycia w rzeczywistości. Przede wszystkim w cenie budowy metra kwadratowego nowego mieszkania cement ma zaledwie 6-, 10-procentowy udział. Gdyby nawet podrożał o połowę, podniosłoby to koszt budowy o najwyżej 3-4 proc. Cementowa hossa to dziś bardzo słaby pretekst dla windowania cen mieszkań - ocenia Tomasz Błeszyński, ekspert rynku nieruchomości. W obecnej sytuacji największe znaczenie będzie miała gra podaży i popytu. Ta pierwsza jest duża, ten drugi - mały. Żeby sprzedać mieszkania, deweloperzy muszą mocno spuścić z ceny. Tymczasem niektóre firmy budowlane wciąż mają marże sięgające 40 proc., podczas gdy w normalnych warunkach są one trzy-cztery razy niższe.

Ekspert przyznaje, że podwyżki odczują budujący domy jednorodzinne we własnym zakresie, jednak także niezbyt dotkliwie. Inwestorzy indywidualni są bowiem bardzo elastyczni i więcej wydając na cement, mogą szukać oszczędności gdzie indziej, np. w tańszych materiałach wykończeniowych.

Według Błeszyńskiego ceny cementu mogą stać się przedmiotem spekulacji dopiero za rok lub dwa. Wszystko za sprawą Euro 2012. Budowa dróg i stadionów to znacznie wyższe potrzeby i zdecydowanie większe pieniądze niż te, które dziś "szara branża" może wyciągnąć od deweloperów.

Piotr Brzózka
POLSKA Dziennik Zachodni

źródło-Dziennik Zachodni,WP.pl
Ponad 130 tys. nowych mieszkań i domów oddano do użytku w 2007 r. Wydano ponad 250 tys. pozwoleń na budowę, z czego ponad 100 tys. dla firm deweloperskich - informuje firma Reas, badająca rynek.

"Rok 2007 przyniósł najlepszy od kilkunastu lat wynik pod względem liczby oddanych mieszkań" - poinformował w komunikacie prezes Reas Kazimierz Kirejczyk.

"Pomiędzy trzecim a czwartym kwartałem 2007 r. zaobserwowaliśmy na rynku pierwotnym znaczący wzrost podaży, która w ostatnich latach rosła relatywnie powoli (zwłaszcza w Trójmieście i Wrocławiu)" - czytamy w komunikacie.

Jak wynika z opracowania, w czwartym kwartale pojawiło się również zjawisko "dyskretnych obniżek cen", czyli bezpłatnego dodawania do kupowanego mieszkania miejsc garażowych, czy też komórek lokatorskich. Deweloperzy zaczęli ponownie oferować atrakcyjny dla klientów schemat spłaty tzw. 10/90 (pierwsza wpłata wynosi 10 proc. wartości mieszkania, a pozostałe 90 proc. jest płatne przy odbiorze nieruchomości).

W porównaniu z innymi krajami Europy Środkowo - Wschodniej, szczególnie nowymi krajami Unii, polski rynek mieszkaniowy wydaje się stosunkowo dojrzały. Pomimo wysokich cen, wskaźniki przedsprzedaży są wysokie, nie tylko dla inwestycji oddanych w 2007 r., ale także tych, które mają zostać ukończone w 2008 r. - podkreślił autor opracowania.

Jednak zdaniem niektórych specjalistów "na rynku zapanowała niepewność". "Część ekspertów ogłasza definitywny koniec hossy na rynku mieszkaniowym, wieszcząc jego załamanie i bankructwo deweloperów. Inni przewidują, że ceny będą w dalszym ciągu rosły, wprawdzie nieco wolniej niż dotychczas, lecz konsekwentnie" - czytamy w opracowaniu.

Specjaliści z Reas wskazali na konieczność korekty w niektórych miastach, w których doszło do "przegrzania rynku". Jako przykład wskazują Kraków, gdzie deweloperzy nie zmniejszyli liczby nowych inwestycji w odpowiednim momencie. Spowodowało to, że w czwartym kwartale ub. r. średnie ceny ofertowe krakowskich lokali spadły o 8 proc. wobec trzeciego kwartału 2007 r. Tym samym osiągnęły one niższy poziom niż w Poznaniu, Trójmieście i Wrocławiu, podczas gdy do niedawna ustępowały jedynie warszawskim.

Eksperci Reas podkreślili jednak, że "spadki cen nie oznaczają kryzysu na rynku mieszkaniowym". "Jest to naturalny element gry między popytem i podażą" - dodali.

źródło-PAP,Onet.pl

Saturday, October 21, 2006

W Polsce podobnie jak w innych krajach Europy Srodkowej i Wschodniej rośnie zainteresowanie wynajmem powierzchni biurowej.W Warszawie coraz więcej firm decyduje się na biura poza centrum miasta.W drugim kwartale 2006 roku w Warszawie wynajęto rekordową powierzchnię prawie 120 tysięcy metrów kwadratowych.Na wybór lokalizacji duży wpływ mają łatwość dojazdu i możliwość parkowania.
źródło-Rzeczpospolita
Rośnie zainteresowanie polskich klientów funduszami nieruchomości, ich aktywa wynoszą obecnie 1.7 mld złotych.W sumie aktywa funduszy nieruchomości wynoszą w Polsce około 2 procent aktywów wszystkich funduszy.Na polskim rynku mogą pojawić się kolejne 3-4 nowe fundusze nieruchomości, zaś w ciągu roku udział tego typu funduszy w rynku może sie podwoić.
źródło-Puls Biznesu
To ostatni moment dla mieszkańców miast na zakup gruntów.Ministerstwo Rolnictwa chce bowiem wprowadzic ograniczenia w obrocie ziemią.Już w przyszłym roku ziemia rolna ma być niedostępna dla mieszczuchów.Aby kupić ziemię będzie się musiało mieć zameldowanie na wsi od trzech, a może 5 lat.W ustawie znajdzie sie tez zapis który ma przeciwdziałać spekulowaniu ziemią.Jeśli w ciągu 5 lat od nabycia ziemi z zasobów Skarbu Państwa nabywca zmieni status gruntu i go odsprzeda, to będzie musiał zwrócić różnicę między ceną kupna a zbycia nieruchomości.
źródło-Życie Warszawy
Jeszcze w zeszłym roku powszechna była opinia że najpewniejszym sposobem kupna czy sprzedaży nieruchomości jest skorzystanie z oferty biur pośredniczących.Dziś coraz częściej analitycy rynku wskazują na internet.W 2005 roku 60 procent stron transakcji spotkało się dzięki anonsowi w prasie, 25 procent dzięki pośrednictwu, pozostali-korzystając z internetu.W popularnych wyszukiwarkach po wpisaniu hasła "nieruchomości ogłoszenia dom" wyswietlało się około 100 adresów portali oferujacych darmowe przeglądanie i zamieszczanie ogłoszeń.W tym roku wpis w wyszukiwarce otwiera ponad 5 tysięcy adresów.Badania mówią, że sfinalizowanie transakcji z sieciowym klientem deklaruje już ponad 70 procent indywidualnych sprzedawców.
źródło-Gazeta Wyborcza
Już ponad 11 tys. zł za hektar trzeba było zapłacić w czwartym kwartale 2007 r. za ziemię kupioną z zasobów Agencji Nieruchomości Rolnych tj. o ponad 7 proc. więcej niż w trzy miesiące wcześniej - poinformowała Grażyna Kapelko z ANR.

Jak wynika z najnowszych danych, średnia cena transakcyjna nieruchomości rolnych z zasobu ANR w IV kwartale 2007 roku wyniosła 11á089 zł za 1 ha i była wyższa o 7,4 proc. od ceny w w III kwartale 2007 r. (10á327 zł/ha).

W porównaniu z IV kwartałem 2006 r. cena jednego hektara gruntów rolnych wzrosła o 2á760 zł (z 8á329 zł), czyli o ponad 33 proc.

Pod koniec ubiegłego roku, Agencja najdrożej sprzedawała grunty rolne w województwach: małopolskim (ponad 22 tys. zł/ha), wielkopolskim (prawie 16 tys. zł/ha), kujawsko-pomorskim (ponad 14,6 tys. zł). Natomiast mniej niż za 8 tys. zł za 1 ha można było kupić nieruchomości rolne w województwie podlaskim.

Do 10 tys. za 1 ha trzeba było zapłacić w województwach: zachodniopomorskim (8,6 tys./ha), lubuskim (8,7 tys./ha), podkarpackim(9,1 tys./ha), lubelskim (9,2 tys./ha) i pomorskim (9,5 tys./ha).

W 2007 roku Agencja sprzedała ponad 103 tys. ha gruntów z będących w dyspozycji ANR (w 2006 roku - 107 tys. ha). Najwięcej w województwach: zachodniopomorskim (21 746 ha), warmińsko-mazurskim (21 684 ha), lubuskim (9á640 ha), dolnośląskim (9 023 ha).

W zasobie Agencji pozostało do rozdysponowania koło 345 tys. ha, natomiast w dzierżawie jest prawie 1 mln 840 tys. ha. Najwięcej gruntów do rozdysponowania znajduje się na terenach województw: zachodniopomorskiego (ponad 60 tys. ha), warmińsko-mazurskiego (prawie 50 tys. ha), lubuskiego (ponad 37 tys. ha), dolnośląskiego (prawie 36 tys. ha). Z kolei najmniej gruntów Agencja posiada w województwach: małopolskim (nieco ponad 5á129 ha), podlaskim i kujawsko-pomorskim (po ok. 7átys. ha).

źródło-PAP,Onet.pl
Świadectwa energetyczne czyli dokumenty mówiące o zużyciu energii przez budynek nowe domy będą musiały uzyskiwać od stycznia 2008 roku.Stare obiekty wymóg ten będzie obowiązywał od 2009 roku ale nie w każdej sytuacji.O konieczności wprowadzenia świadectw energetycznych dla budynków mówi unijna dyrektywa z 2003 roku, która w Polsce miała być wprowadzona w życie ponad 9 miesięcy temu.Na razie gotowy jest projekt stosownej ustawy.Przepisy mają wejść w życie na początku 2008 roku.Paszporty energetyczne dla budynków mają byż ważne przez 10 lat.
źródło-Rzeczpospolita